Aiguilles d'Arves |
To jest jeden z tych
dni w górach, które zdarzają się bardzo rzadko, ale pamięta się
je lepiej od pozostałych.
To jeden z tych dni, kiedy człowiek wie,
dlaczego tyle poświęca by po tych górach chodzić.
Wreszcie, to
jeden z tych dni, kiedy pogoda jest niepewna i nie wiadomo czy w
ogóle uda się zobaczyć to na co się czeka.
Aiguilles d'Arves to
prawdziwa perła Alp Delfinackich. Trzy strzeliste skalne turnie,
które dumnie układają się na kształt korony, to jeden z
najwspanialszych masywów całych Alp. Niezmącona cywilizacją
przyroda oraz zupełne pustki na szlakach pozwalają obcować
wyłącznie z górami i zwierzyną, która pasie się tu bez opieki
pohukujących pasterzy. Jednak to czego tam doświadczyłem przerosło
oczekiwania, bo nie był to zwyczajny dzień jakich w górach
wiele. To miejsce poruszyło mną do głębi i z czystym sumieniem
mogę stwierdzić, że pobyt w tym zakątku Alp był kwintesencją
chodzenia po górach.
W drodze do Entraigues można zobaczyć przedsmak tego co czeka wyżej. |
Grupa
Aiguilles d'Arves należy do masywu o nazwie Grandes Rousses,
będącego mikroregionem Alp Delfinackich, w których najbardziej
znanym zakątkiem jest najwyższe pasmo Écrins, jako jedyne
przekraczające 4000 m. Miejsce jest polskiemu turyście praktycznie
nieznane. Południowy skrawek Alp Zachodnich w ogóle jest przez
górołazów z naszego kraju niezwykle rzadko odwiedzany, co
potwierdzają trudności w zdobyciu jakichkolwiek materiałów o tym
regionie w języku polskim. Cały ruch w rejonie drenuje Mount
Blanc, który z okolic Aiguilles d'Arves jest zresztą znakomicie
widoczny. I to cieszy, bo dzięki temu zachował się tu dziki
krajobraz, jakiego w Alpach coraz trudniej doświdczyć.